O zmartwychwstaniu [1]
Wielkimi prawdami, jakie głosili Apostołowie, były te, że Chrystus zmartwychwstał i że tylko wskutek nawrócenia się z grzechu i dzięki wierze w Niego ludzie mogą mieć nadzieję na zbawienie. Naukę tę jednogłośnie deklarowali wszędzie, nie tylko pośród najcięższych udręk, alei w obliczu najbardziej przerażających błędów, z jakimi może się zetknąć ludzki umysł. Ich Mistrz dopiero co zginął jak złoczyńca, skazany wyrokiem publicznego trybunału. Jego religia dążyła do obalenia religii całego świata.
Prawa każdego kraju zwracały się przeciwko nauce Jego uczniów. Mieli przeciwko sobie interesy i dążenia wszystkich władców i wielkich tego świata. Mieli przeciwko sobie zwyczaje świata. Głosząc tę nową wiarę, i to w sposób nienapastliwy i spokojny, mogli oczekiwać jedynie wzgardy, sprzeciwu, ataków, gorzkich prześladowań, batów, aresztowań, męczarni i okrutnej śmierci. Mimo to gorliwie ją rozgłaszali, a wszystkie niedole znosili bez obaw, a nawet z radością. A gdy jeden po drugim szli na haniebną śmierć, ci, co ocaleli, kontynuowali ich dzieło z tym większym zapałem i zdecydowaniem. W kronikach działań wojennych trudno by znaleźć przykład podobnie bohaterskiej wytrwałości, cierpliwości i nieugiętej odwagi. Mieli wszystkie powody, aby starannie zbadać podstawy swej wiary oraz dowody tych wielkich faktów i prawd, które głosili a te narzucały się z nader smutną i przerażającą częstotliwością.
Niemożliwe jest zatem, aby tak wytrwale głosili wyznawane przez siebie prawdy, gdyby Jezus nie powstał z martwych i gdyby nie byli tego faktu pewni w równym stopniu, jak każdego innego. Gdyby z moralnego punktu widzenia możliwe było oszukanie ich w tej sprawie, to każda pobudka zmierzała do tego, aby ich doprowadzić do odkrycia i odrzucenia błędu. Trwanie bowiem w tak potwornym fałszu, gdyby już został przed nimi obnażony, oznaczałoby nie tylko mierzenie się przez całe życie z wszelkimi niegodziwościami, jakie może zadać człowiek z zewnątrz, alei cierpienie od wyrzutów ze strony świadomego tego sumienia, bez nadziei na pokój w przyszłości, bez świadectwa dobrego sumienia, bez szans na cześć i szacunek od ludzi, bez nadziei na szczęście w tym życiu i w przyszłym świecie.
Takie postępowanie Apostołów nie dawałoby się ponadto pogodzić z faktem, że posiadali oni naturę właściwą nam wszystkim. A przecież życie ich świadczy o tym, że byli ludźmi jak pozostali z naszego gatunku, kierowanymi tymi samymi pobudkami, ożywianymi przez te same nadzieje, poruszanymi przez te same radości, gnębionymi przez te same smutki, dręczonymi przez te same lęki, podlegającymi tym samym namiętnościom, pokusom i słabościom co my. A ich pisma ukazują ich jako ludzi o nader żywym umyśle. Skoro więc ich świadectwo nie było zgodne z prawdę, to nie istniał żaden prawdopodobny motyw jego sfabrykowania. (Greenleaf, TE, ss. 2830)